niedziela, 1 lutego 2015

Chapter 2

- Panno Calder, jest pani tutaj z nami, czy odleciałaś na inną planetę?-z zamyślenia wyrwał mnie głos profesora.
- Słucham? Oczywiście, że wiem o czym rozmawiamy na lekcji-odparłam chcąc uniknąć konsekwencji, które wyniknęły by z mojego braku uwagi.
- Tak? Jakie zagadnienie właśnie zaczęliśmy?
- Emm, to jest...-przerwałam, bo ktoś odpowiedział za mnie.
- Zaczęliśmy trygonometrię-usłyszałam i gdy się odwróciłam, ujrzałam uśmiechającego się Bradley'a. Bezgłośnie powiedziałam "Dziękuję" i odwróciłam się do tablicy.
- Panie Simpson, nie oczekiwałem od pana odpowiedzi. Tym razem masz szczęście panienko-po klasie rozniósł się dźwięk dzwonka-Koniec lekcji, do zobaczenia za tydzień.
Wszyscy wybiegli z klasy jak w popłochu, a ja powoli pakowałam zeszyt do torby. Nagle poczułam, że ktoś oplata mnie w pasie i opiera podbródek o moje ramię.
- O kim tak myślałaś, że odpłynęłaś?
- Napewno nie o tobie, Brad-odwróciłam się do bruneta-dzięki, uratowałeś mi tyłek.
- Zawsze do usług-ukłonił się, po czym parsknął śmiechem. Pokręciłam głową i wyszłam z klasy, a chwilę później dogonił mnie mój przyjaciel. Skierowaliśmy się w stronę stołówki, chociaż przepchać się przez te zatłoczone korytarze, to nie lada wyzwanie. W tłumie zauważyłam blond czuprynę, która była dziwnie znajoma. Szybko zamrugałam, a jasnowłosego już tam nie było. Co to do cholery było?
- Też go widziałeś?-trąciłam brązowookiego w ramię, a ten spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Ale kogo? Joy, naprawdę popadasz w jakąś paranoję-pokręcił głową z dezaprobatą i pociągnął mnie w stronę jednego ze stołów, przy którym siedział jakiś chłopak. Znowu blondwłosy.
- Znajdźmy jakiś inny stolik, tam już ktoś siedzi-mruknęłam.
- Dziewczyno o czym ty mówisz? Tam jest pusto-wskazał dłonią na miejsce, w którym siedział chłopak. Spojrzałam w tamtą stronę. On nadal tam był. Co się ze mną do cholery dzieje?!
- Nieważne, idę do domu. Powiedz nauczycielom, że się źle czuję czy coś.
- Iść z tobą?-otoczył mnie ramieniem, a ja natychmiast wydarłam się z jego objęć.
- Chcę się przejść, pomyśleć, sama-podkreśliłam ostatnie słowo.
- Ale...-przerwałam mu ruchem ręki.
- Brad, nie mam pięciu lat. Wiem, że się martwisz, doceniam to, ale po prostu zrozum mnie.
- Jasne mała, jak coś to dzwoń-przytulił mnie i podszedł do któregoś ze stolików przy, którym siedzieli bodajże jego znajomi. Ruszyłam w stronę wyjścia, mijając po drodze kilka grupek dziewczyn z młodszych klas. Patrzyły na mnie jakbym była nie wiadomo kim. Nigdy nie zrozumiem ich toku myślenia. Wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę domu, wpatrzona w swoje buty. Słysząc jakiś szelest podniosłam wzrok, ale nic nie zauważyłam, a raczej nikogo nie zauważyłam. Cholera, ja chyba popadam w paranoje. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Przystanęłam i otworzyłam sms'a.
 
Od: Brad
 Dotarłaś bezpiecznie? :)
 
Zaśmiałam się, czytając tą wiadomość. Szybko wystukałam odpowiedź i wysłałam.
 
Do: Brad
 Mówiłam ci już kiedyś, że jesteś nadopiekuńczy słodziaku? Jeszcze idę, nie martw się, żyję.
 
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
 
Od: Brad
 Wspominałaś o tym może parę(naście) razy, ale no i tak mnie kochasz :* mam lekcje, wpadnę potem xx
 
Do: Brad
 Też cię kocham głupku xx
 
 Ten człowiek był tak pozytywny, że aż mnie tym zarażał i w jednej chwili nie przejmowałam się niczym oprócz tego co mówi. Ten idiota jest jak mój cień od kilku lat i nie potrafiłabym się z nim rozstać. Nagle zawiał wiatr, a pod moją nogę wpadła drobna karteczka. Podniosłam ją i rozgięłam. Na niej było zapisane dosyć krzywym i nieczytelnym pismem.
 
  Proszę, nie bój się mnie.
 
Kogo ja mam się do cholery nie bać? Ktokolwiek o to prosi, to nie jest dobry sposób. To na pewno nie są halucynacje. Pędem puściłam się w stronę domu, nerwowo rozglądając we wszystkie strony. W pewnym momencie gwałtownie się zatrzymałam. Na środku chodnika, na przeciwko mnie stał ten blondyn. Nic nie mówił, patrzył tylko na mnie swoimi smutnymi, ciemnymi oczami. Zmusiłam ciało do ruchu i zbliżyłam się do chłopaka, tak że znajdowałam się kilkanaście centymetrów od niego.
- Kim ty jesteś?-wyszeptałam, cały czas patrząc w jego oczy, które zdawały się być pozbawione tych tańczących iskierek radości. Nie otrzymałam odpowiedzi- proszę, powiedz kim jesteś.
 Ponownie cisza. Chciałam położyć dłoń na jego ramieniu, ale moja ręka przez niego dosłownie przenikła. Cofnęłam rękę i otworzyłam szeroko oczy. Chciałam krzyczeć, nie potrafiłam z siebie nic wydusić.
- Joy!-usłyszałam za sobą. To był Brad.
- Widzisz?! Nie kłamałam!-wskazywałam ręką na blondyna stojącego obok.
- Mała, tutaj naprawdę nikogo nie ma. Nie robię z ciebie kretynki, uwierz mi-objął mnie, a ja przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam. Zaciskałam rękę na jego koszulce, cicho płacząc.
- On tutaj był, stał-powtarzałam w kółko, a brunet głaskał mnie po plecach. Oderwałam głowę i spojrzałam w miejsce, gdzie była ta postać. Nadal tam stał, trzymał jakiś kawałek papieru. "Przepraszam". Przepraszasz za to, że przez ciebie mój przyjaciel bierze mnie za psycholkę? To jest jakieś nienormalne
 
***
Joy, Joy, Joy co ty masz z tą główką?
Co myślicie o tej sprawie?
Bo ja myślę, że Brad to taka urocza postać :3
Dodaje specjalnie jeszcze dzisiaj, z dedykacją dla Kasi i Roxy :*
Dobranoc i do zobaczenia za tydzień
 
Lost In Stereo

2 komentarze:

  1. Bożeeee, w moim wykonaniu to opowiadanie byłoby cholernie nudne. Zresztą, nie umiałabym go poprowadzić xD BROOOY ♥ ONI SĄ TACY SŁODCY :3
    Ten duch też :) przypomina mi Żołnierza z Urodzonej o Północy :D paranoja xD
    ~Katarynka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle wyszedł ci świetnie. Dalej będe chwalić pomysł na tego bloga i tym samym czekać, aż ty i Kasia wymyślicie mi podobny. Bardzo podoba mi się to, jak wykreowałaś charakter głównej bohaterki i jak opisujesz jej uczucia. Możemy wtedy doświadczyć tego co ona sama czuje i tym samym wejść w świat fantazji, który chcesz nam przedstawić.
    Ja również lubię Brada. On i Joy w pewnym sensie naprawdę do siebie pasują, ale jestem ciekawa jak głowna bohaterka zareaguje na wyznanie ducha (o ile je wprowadzisz).
    Mnie, jak i Kasi duch również kojarzy się z żołnierzem z ,,Urodzonej o Połnocy". Czytając tą książke pare pierwszych dni się trochę bałam. Z jednej strony chciałam powiedzieć sobie dość, bo naprawdę w jakimś sensie przyprawiała mnie o dreszcze, jednak z drugiej strony bardzo chciałam ją dokończyć. Aktualnie jestem w trakcie czytania trzeciej części i mogę szczerze przyznać, że uwielbiam takie klimaty.
    Ten blog jest podobny, ale nie można w żadnym wypadku powiedzieć, że jest ,,skopiowany". Dlatego na tym blogu z pewnością zostanę na dłużej!

    OdpowiedzUsuń